wtorek, 4 września 2012

Jeszcze słówko o Prima Modzie - już po zakupie.



Tak jak zapowiadałam, na kolejną wizytę do salonu Prima Mody wybrałam się i zakupu dokonałam. Wybór naprawdę nie był łatwy i uwierzcie mi gdybym mogła kupiłabym przynajmniej trzy torby i pięć par butów. Niestety budżet na to nie pozwala - poszaleję jak wygram w totka. Podejmowanie decyzji zakupowych przychodzi mi niezwykle trudno, zwłaszcza od czasu kiedy postanowiłam się chociaż troszkę kontrolować. Muszę przyznać, że była to dla mnie niezła przeprawa. 
Wśród toreb miałam trzy faworytki, wszystkie duże i pojemne w odcieniach brązu i beżu. Ostatecznie moje serce skradła duża miękka w kształcie podkowy z mocną rączką i subtelnie pozłacanymi dodatkami. Mam ją od kilku dni i  jestem bardzo zadowolona. Na szczęście nie żałuję wyboru, co mi się często zdarza. Moja torba jest codziennie eksploatowana i sprawdza się idealnie.
Na model, wzorowany kultową torebką Hermes Birkin, który widzicie powyżej byłam niemalże zdecydowana. Jest bardzo duża i dość szeroka. Takie modele nosiłam kiedy chciałam zabrać ze sobą prawie cały dom, zwłaszcza łazienkę. Będzie idealna dla business woman. Zmieści się w niej z powodzeniem laptop, kalendarz, notesy, kosmetyki, ba... nawet balerinki na zmianę. Bieganie cały dzień na szpilkach nie jest zbyt zdrowe, dbajcie o swoje nogi dziewczyny :).
Jest coś, na czym się troszkę zawiodłam, a mianowicie torba przeciwkurzowa. Wiem, że nie zrobiłam zakupów w Louis Vitton i być może stwierdzicie, że mam zbyt wygórowane oczekiwanie, ale z drugiej strony nie kupiłam torby za 99,90 zł. Woreczek, który przypomina ochronne obuwie, które zakładamy w szpitalu zdecydowanie mi tutaj nie pasuje. Prima Moda mogłaby się troszeczkę bardziej postarać i zainwestować w lepszy materiał.




Mój wybór to torba typu hobo, jak to określa producent, w klasycznym kroju i eleganckim odcieniu beżu - ja bardziej skłoniłabym się w kolor rudego brązu. Pojemna i stylowa - z tym się zgodzę w 100%.


Pisałam też ostatnio o butach na koturnie i wówczas byłam na nie... coś czuję, że zaczynam się lekko przełamywać. Zaczynają mi się podobać.









2 komentarze:

Doceniam każdy komentarz. Wiem wtedy, że ktoś to chociaż czyta :).
Komentuj!